
Alpy Słoweńskie – informacje praktyczne
W Słowenii szybko można poczuć się jak w domu. Jest taka ciepła, bezpieczna, przytulna jakby. W Słowenii wszystko wydaje się łatwiejsze. I góry ma najpiękniejsze, od teraz moje ulubione, w Alpy Słoweńskie będę wracać!
Jak dostać się do Słowenii
Najlepiej Flixbusem. To najtańsza opcja. Za przejazd z Wrocławia do Ljubljany zapłaciłam 250 zł, powrót miałam do Krakowa i ten kosztował niecałe 200 zł. Nie jestem fanką podróżowania autobusem, nie mogę czytać, bo robi mi się niedobrze, jest mało miejsca i niech jeszcze ktoś koło mnie usiądzie… najgorzej.
Tym razem było jednak inaczej, ani nie robiło mi się niedobrze, ani nikt koło mnie nie siedział. Na dwóch miejscach można całkiem wygodnie spędzić 16 godzin jazdy i nawet przespać się w nocy.
W autobusie nie trzeba płacić za bagaż, jak w przypadku samolotu. Połączenia lotnicze z Lubljaną są drogie. Pociąg byłby najlepszym rozwiązaniem, ale nie znalazłam żadnych wygodnych połączeń.
Transport w Słowenii
Byłam pod wrażeniem tego, jak bez najmniejszego problemu można przemieszczać się po Słowenii, bez trudu dotrzeć nawet do najmniejszych wiosek. Do tego przejazdy wcale nie są drogie, parę euro zaledwie, a w weekendy są weekendowe zniżki wynoszące 75% – i tak za 2-godzinną podróż z Mojstrany do Ljubljany zapłaciłam 1,50 euro.
Połączeń autobusowych najlepiej szukać tutaj: http://www.ap-ljubljana.si
Porozumiewanie się
W Słowenii chyba wszyscy, lepiej lub gorzej, mówią po angielsku! Bez problemu można wszystko załatwić, o wszystko zapytać, uciąć sobie pogawędkę z kierowcą autobusu, panią sprzedającą owoce czy opiekunem schroniska.
Niestety słoweński wcale nie ma aż tak dużo wspólnego z polskim, żeby polsko-słoweńska komunikacja wystarczyła.
Szlaki
Słoweńskie szlaki oznakowane są na czerwono.
Wszystkie na czerwono. A naprawdę nie jest ich mało! Łatwo się w tym pogubić, zwłaszcza gdy dochodzi się do rozwidlenia szlaku i wszystkie kolejne ścieżki są oznaczone tym samym kolorem. Jeśli do tego nie ma żadnych tabliczek czy napisów na kamieniach, trzeba skorzystać albo z aplikacji, albo z mapy. (Któregoś dnia na szlaku spotkałam nawet malowaczy szlaków, których szef, po wygłoszeniu półgodzinnego wykładu na temat malowania, przyznał, że chyba rzeczywiście są daleko w tyle za innymi krajami, bo wszystko malują na jeden kolor.)
Ponieważ ja aż tak dobrze sobie z mapą nie radzę i raczej nie umiałabym poznać swojego położenia po ukształtowaniu terenu, to ratowała mnie aplikacja i gps w telefonie.
Korzystam z aplikacji Mapy.cz – trzeba pamiętać, żeby pobrać mapy offline danego regionu i najlepiej włączyć w telefonie tryb samolotowy dla oszczędności baterii. Aplikacja nawet w trybie offline odnajduje konkretne miejsca, przelicza kilometry i czasy przejść.
Tym razem korzystałam też z map papierowych oraz ze strony Via Alpina – www.via-alpina.org.
W tym gąszczu czerwonych szlaków trudno jest znaleźć akurat ten jeden, którym trzeba iść. Codziennie co najmniej półtorej godziny spędzałam na planowaniu; odnajdywaniu właściwego szlaku, sprawdzaniu, które schroniska są otwarte, a jeśli nie są, to gdzie rozbić namiot. Do tego potrzebna jest dobra pogoda, więc czekanie na aktualizację prognozy. Jeśli nie będę spała w schronisku, to muszę wiedzieć, ile zabrać ze sobą wody i jedzenia, żebym nie umarła z głodu i pragnienia, zanim dojdę do kolejnego.
Dla bezpieczeństwa swojego i dla spokoju najbliższych codziennie wysyłałam planowaną na następny dzień trasę i dokładne namiary miejsc noclegowych.
Ciekawe szlaki długodystansowe w Słowenii:
Słoweński Szlak Górski – ok. 600 km, pierwszy szlak długodystansowy w Alpach, oznaczony białym kółkiem z czerwoną otoczką i numerem 1.
Via Alpina – ok 300 km, dwa warianty, fioletowy (10 etapów) i czerwony (14 etapów).
Szlak Juliana Trail – 270 km, najłatwiejszy z tych trzech i przebiegający najniżej, idealny dla początkujących wędrowców.
Pogoda
Bardzo dokładnie i bardzo często sprawdzałam prognozy pogody.
Wiedziałam, że czasem będę spać w namiocie i wiedziałam, że nie chcę w nim spać w burzy i deszczu. Sprawdzałam, bo w ogóle nie lubię chodzić w deszczu po górach, nie mówiąc już o burzach… Sprawdzałam, bo wiedziałam, że będę chciała wejść na Triglav i wiedziałam, że zrobię to tylko przy dobrych warunkach. I tak też było.
Udawało mi się z pogodą, raz tylko zmokłam i zmarzłam. Jeden dzień spędziłam w schronisku, bo lało cały czas, a ja naprawdę nie musiałam się spieszyć i z tego powodu moknąć.
Kilka dni po moim powrocie do domu w Parku Narodowym Triglav spadł śnieg. Wiedziałam, że spadnie, sprawdzałam prognozy pogody. Wiedziałam, że pora wracać.
Prognozy sprawdzałam na dwóch portalach:
https://www.mountain-forecast.com i www.yr.no
Schroniska
Schronisk w słoweńskich górach jest mnóstwo i dzięki temu można dowolnie układać trasy wędrówek, bo zawsze jakaś koča jakiś dom (schroniska) będą w pobliżu. Natomiast nie zawsze będą otwarte i często będzie to podstawowe schronienie.
Sezon
Sezon górski w Słowenii jest krótki, zaczyna się w czerwcu i kończy we wrześniu. Wiele schronisk zamyka się już w połowie września, a niektóre nawet z końcem sierpnia. Planując trekking, trzeba do schronisk dzwonić, pisać, trzeba pytać i odpowiednio układać trasę.
www.pzs.si – to strona, na której można wyszukać każde schronisko. Po wybraniu konkretnego wyświetlą się adres e-mail, numer telefonu i informacja, czy schronisko jest otwarte. Zawsze jednak warto się upewnić, bo nie wszystkie schroniska aktualizują te informacje.
Biwakowanie
W teorii biwakowanie w Słowenii jest zabronione, ale jeśli dane schronisko jest zamknięte, można obok budynku rozbić swój namiot. I tak zdarzyło mi się zrobić parę razy.
Przy niektórych schroniskach znajduje się „winter room”, czyli miejsce, w którym można się schronić, jeśli schronisko jest zamknięte. Jest to albo drewniana chatka obok schroniska, albo pomieszczenie wydzielone w schronisku z osobnym wejściem.
Trzeba pamiętać, że w górach praktycznie nie ma dostępu do wody i jeśli schroniska są zamknięte, trzeba mieć ze sobą odpowiedni zapas wody i oczywiście jedzenia.
Woda
Ponieważ w górach są problemy z wodą, a schroniska korzystają głównie z deszczówki, w większości schronisk nie ma dostępnych pryszniców. To znaczy prysznice są, jest też gorąca woda, ale są zarezerwowane dla osób opiekujących się schroniskiem. Dostępne są natomiast toalety i umywalki z zimną wodą. Jednak w najwyżej położonych schroniskach, w ogóle nie ma bieżącej wody, a toalety znajdują się na zewnątrz.
W niżej położonych schroniskach czasem zdarzają się prysznice, wówczas najczęściej trzeba za nie zapłacić. Trzeba kupić żeton, który kosztuje od 1 do 4 euro i zapewnia 3 minuty gorącej wody pod prysznicem.
Warto jest więc mieć ze sobą chusteczki do pupy niemowlaka, bo często będzie to jedyny sposób na umycie się w górach.
Woda w schroniskach nie nadaje się do picia.
Jedzenie
W schroniskach nie ma dużego wyboru jedzenia, ale jest wystarczający.
Na śniadanie można dostać jajka w różnej postaci lub chleb i słodkie smarowidła do niego.
Obiady to tradycyjne słoweńskie jota – kapuśniak z mięsem lub bez mięsa, różnego rodzaju gulasze czy struklji – coś na kształt naleśników, ale znacznie lepsze.
Główne danie kosztuje około 6-9 euro, śniadanie nieco mniej. Herbata i kawa około 2 euro. Natomiast butelka wody może kosztować nawet 4 euro.
Nieco tańszą opcją jest wykupienie noclegu wraz z wyżywieniem, czyli śniadaniem i obiado-kolacją (half-board). Płaci się wówczas mniej, niż gdy płaci się osobno za spanie i osobno za jedzenie.
Niestety w mało którym schronisku można kupić czekoladę czy batoniki, żeby się zaopatrzyć na dalszą drogę. Można było natomiast zamówić kanapkę lub wziąć któreś z dań na wynos.
Ceny
Jak to w schroniskach, nie jest najtaniej.
Za noc w schronisku, w zależności od wielkości pokoju, trzeba zapłacić od 20 do 40 euro.
Można natomiast wykupić ubezpieczenie Alpenverein, które szybko się zwróci, ponieważ w słoweńskich schroniskach dostaje się z nim spore zniżki. Wówczas nocleg z wyżywieniem kosztuje średnio około 30 euro, zamiast na przykład 45 euro.
Spanie
W schroniskach są dormitoria, zazwyczaj naprawdę przytulne i ładne. Niektóre niewielkie, na 6 osób, niektóre ogromne – na 30 osób. Ja najczęściej sypiałam w nich sama, bo koniec sezonu, bo poza weekendem, bo w Karawankach w ogóle nie było turystów.
Miałam ze sobą śpiwór, natomiast później się dowiedziałam, że w niektórych schroniskach jest zakaz używania własnego śpiwora, trzeba kupić jednorazowe powłoczki na schroniskową pościel (mi nikt nie kazał). To wszystko przez pluskwy, żeby ich nie roznosić. Ponoć kilka lat temu z pluskwami w schroniskach był problem. Naprawdę ciekawa jestem, w którym ja je złapałam!
Pluskwy
Aby się przed nimi uchronić, należy sprawdzać łóżka. Zapalić czołówkę lub latarkę w telefonie, podnieść materac i dokładnie się przyjrzeć, czy nic spod niego nie czmycha. Sprawdzić w rogach łóżka, wszystkich zakamarkach, pod łóżkiem. Pluskwy są małe, ale widać je gołym okiem.
Jeśli jednak się zdarzy, że pluskwy złapiemy, ważne, żeby nie zanieść ich do domu. Przed wejściem do domu najlepiej posegregować rzeczy. Rzeczy, które można uprać, trzeba od razu uprać w 60 stopniach. Rzeczy, których nie da się uprać, włożyć do zamrażarki. A siebie od razu zaprowadzić pod prysznic!
Rezerwacje
Miejsce w schronisku najlepiej jest zarezerwować wcześniej. Słoweńscy opiekunowie schronisk naprawdę nie lubią niezapowiedzianych gości, zwłaszcza gdy jest późno i już myśleli, że na dziś mają wolne. Złoszczą się wtedy, zdarza się też, że „każą” takiemu turyście iść do kolejnego schroniska. I tu wszystko zależy od asertywności turysty, bo iść wcale nie musi. Musi jedynie znieść gderanie, zrozumieć tych ludzi, by szybko przekonać się, że wcale nie są niemili.
Tylko jak zrobić rezerwację, skoro w górach często nie ma zasięgu. Wtedy można poprosić osobę ze schroniska, żeby zadzwoniła do kolejnego schroniska i zarezerwowała nam miejsce. To naprawdę wiele zmienia.
Buty
Do schroniska, do części mieszkalnej, nie można wchodzić w butach, więc dobrze jest mieć ze sobą jakieś klapcie. Jeśli jednak ich nie mamy, to w schronisku są dostępne klapcie dla gości, tylko że bardzo wielorazowego użytku.
Prąd, zasięg, internet
W schroniskach są problemy z wodą, ale nie ma problemów z elektrycznością i w większości schronisk gniazdka są w pokojach. Bez problemu można naładować wszystkie sprzęty.
Jeśli chodzi o zasięg, w Karawankach miałam cały czas dobry zasięg, internet, a w wielu schroniskach dostępne było też darmowe wifi. Natomiast już w Parku Narodowym Triglav przez większość czasu nie było ani internetu, ani zasięgu. Ale tam jest się pośrodku skalnej pustyni, więc nie ma się co dziwić.
Odwiedzajcie Słowenię
Kiedyś głównie jeździłam w Tatry, nadal mam do nich ogromny sentyment, ale moje górskie serce należy do Alp Słoweńskich. Nie do Himalajów, nie do Andów, choć wszędzie zostawiłam spory kawałek, ale właśnie do tego kawałka pofałdowanego terenu.
Wszystkim „Tatromaniakom”, którzy każdą wolną chwilę spędzają w Małopolsce i poza Tatrami świata nie widzą, naprawdę polecam pojechać nieco dalej 🙂
Magda